Motto na dziś


Po­wiedz mi, a za­pomnę. Po­każ mi, a za­pamiętam. Pozwól mi zro­bić, a zrozumiem.
Konfucjusz

środa, 27 lutego 2013

Wiosenne przesilenie

Coraz cieplej na dworze, śnieg topi się w malowniczą breję... wiosenny wietrzyk wieje optymizmem, i czymś nieokreślonym, co pod śniegiem przez zimę się uzbierało ....a ja pędzę ... praca, dom i padam na twarz.....  Jak pomyślę, że jutro będzie tak samo, brak czasu, ciągle ktoś coś chce - to mi coraz gorzej.....

Dlaczego nikt mnie nie zapyta czy ja bym nie chciała trochę więcej wolnego czasu dla siebie, czy bym nie chciała pooddychać tą wiosną co się w powietrzu zbiera, a niekoniecznie tylko biurowym smrodkiem, czy bym nie chciała ptaków posłuchać, co kłócą się już gdzieś w krzakach zawzięcie....?

Czasem mam ochotę tak rzucić to w diabły i usiąść pod drzewem i udawać, że nie jestem mamą, żoną i kobietą niezbędnie realizującą się zawodowo..... a pobyć sobą, oddychać, wąchać, słuchać, smakować, dotykać .... nie tak na chwilkę, na jeden oddech, dwa dotknięcia i wąchnięcie.... ale tak żeby mi na dłużej starczyło, żebym wciągnęła las całą sobą, żebym wiedziała że żyję, że jestem......

M. mówi - weź wolne, zajmij się sobą .... ja obiecuję sobie, że choć czwartek i piątek odpocznę, nie pójdę do biura....  a potem od poniedziałku kocioł jak zwykle i w czwartek i piątek najwięcej roboty……

Pozostaje mi tylko namiastka przyrody, natury…. życia …. – moje hiacynciki pachnące….

 


i nadzieja, że może w tym tygodniu złapię trochę wolnego? Choć tyle, żebym ciutkę zatęskniła za swoimi obowiązkami ....

środa, 20 lutego 2013

Ciche gadki...

Dziś podsłuchałam taką rozmowę ...

- Jakieś smutne to miejsce, w którym jesteśmy.... - mówił jeden głos
- Wiesz, chyba nie jest smutne, skoro my tu jesteśmy, tylko że nie ma w nim duszy ani ręki jego mieszkańca.Właściwie mogłoby należeć do każdego - odpowiedział mu drugi głos
- Trudno się dziwić skoro gospodyni prawie tu nie bywa.
- Taaak... a przecież tak bardzo chciałaby mieć prawdziwą sypialnię, swój azyl, swoją "krainę łagodności"....
- A widziałeś, co dostaliśmy ostatnio? Spójrz, ta serwetka zupełnie do nas nie pasuje, ani do tej lampy, której i tak prawie nie używają ...... - narzekał pierwszy głos 
- Daj spokój, przecież serwetka jest urocza i lekka, nasza gospodyni chciała koniecznie zrobić coś wiosennego i tak zaraz ją zabierze do koszyczka z pisankami ..... Pomyśl lepiej, że musimy coś zrobić, aby marzenia się spełniły, przecież po to jesteśmy...   
- Och, wiesz... jak zwykle masz rację, przecież po to tu jesteśmy .......






A to gadały moje anioły.....


czwartek, 14 lutego 2013

Serwetkowo...

Wiem, obiecywałam wyhamować :-), ale w tak zwanym międzyczasie, czyli późnymi wieczorami  uszydłowały mi się dwie serwety.

Z tą nie wiąże się żadna szczególna historia, za wyjątkiem tego, że miała być dłuższa o jakieś 20 cm




W efekcie jest za mała na mój stół.

Dlatego wzięłam się za drugą wypatrzona w pisemku robótkowym. Pomyślałam, że dla relaksu zrobię sobie małą serwetkę do koszyczka. I bum  .......miała mieć 36 cm a wyszło chyba z 80cm.


 Cóż z tego, że wzięłam "troszkę" grubszy kordonek niż w przepisie, bo kolor bardzo mi się podobał. Ale żeby aż tak spuchnąć?

 I co ja mam zrobić? Dalej zostałam bez serwety na stół i bez serwetuszki koszyczkowej. Żegnajcie zimowe programy telewizyjne, witaj szydełko......

środa, 13 lutego 2013

Podwójnie ...

Zupełnie bezwiednie, a może według wewnętrznych zarządzeń,  moje ostatnie prace występują podwójnie. Łychy zakupiłam daaawno i od zawsze wiedziałam, że będą na ludowo... nie mogłam zdecydować się na kolor, a że ostatnio błękity u mnie panują ...

 Są jak My, generalnie podobne, ale jednak się różnią; związane razem, ale jednak ta więź czasem się plącze, zagina.....nigdy tak coby jej nie rozprostować.....


Przeróbka doniczek, też od razu dwóch też już dokonana .... Niby gotowe, ale jednak czegoś im 
brak.......

 
Na razie moje kalanchoe znalazły w nich swojej miejsce.


 Serdecznie też witam u siebie Arkadię. Cieszę się, że zaglądasz... a z wizyty u Ciebie (polecam, polecam, cóż za cuda tam znajdziecie) i z przepisu tutaj zrobiliśmy z moją chudziną takie oto prosto z serca :



Jesteśmy na etapie intensywnego "tuczenia Jasia" (mamy kłopot z jego małą niedowagą) - wyszukuję smacznościowe przepisy (nie tylko słodkościowe, żeby nie było...), karmię tego mojego synka i każę paluszek pokazywać czy już utył... Efekty są takie, że NASZE oponki mają się nader świetnie ...A jego paluszek jaki był taki jest :-) Pocieszam się, że z tyciem jest  jak z chudnięciem, na początku organizm nie reaguje na zmianę tak szybko jak byśmy chcieli...

I na koniec jak mówią Anglicy "last but not least" serdecznie dziękuję Malowanej Skrzyni za kolejne wyróżnienie.


Dziękuję Ci Evello, za tak wiele uwagi i dobrej energii i pięknych kolorków.




Post się mi wyciągnął, a przecież traktuje tylko o najważniejszych sprawach  ......

Dziękuję za wszelkie rady i dobre słowa i pozdrawiam Was cieplutko

Prawdziwie....

Chciałabym opowiedzieć Wam o pewnej kobiecie, prawdziwej .... Kobiecie, która jest dla mnie wzorem od dawna. Która żyła w pełni....realizowała się zawodowo, była żona i matką. Miała umysł genialny - ścisły a jednocześnie ogromnie kreatywny.....Pierwsza kobieta dopuszczona do pracy zawodowej w dziedzinach ścisłych, pierwsza, której praca, choć okupiona ogromnym wysiłkiem, uporem, wyczerpaniem fizycznym, głodem, którego nawet nie zauważała bo jej głód wiedzy był zaspokojony.... doczekała się społecznego (męskiego) uznania w czasach gdy kobiety były tylko żonami i matkami, a pracować musiały tylko z biedy, (której, nota bene, też zaznała), ona naturalnie łączyła ciężką prace naukową z życiem prywatnym, rowerowymi wycieczkami na wieś, pracą w ogrodzie, szyciem ciuszków dla córek, cerowaniem..... bo nie uznawała rozrzutności jaką było kupowanie ubrań w sklepie.

Dla mnie wzór feminizmu. Nie takiego co to pali staniki i wrzeszczy że facet to świnia... Kobiecości, łagodności, ale i uporu i głębokiego przekonania o całkowitej równości jej i jej męża, że nie ma takich rzeczy, których ona nie może dokonać.

Jest to też historia cudowna. Historia pięknej miłości mężczyzny i kobiety, takiej która zawsze mnie wzrusza, i o której nie sposób przestać myśleć. Nie miłości mężczyzny do kobiety ani miłości kobiety do mężczyzny. Miłości wspólnej. Miłości głębokiej, silnej ale i rozpościerającej swój parasol i obecnej w absolutnie wszystkich obszarach życia. Miłości dwóch osób równych sobie i dopasowanych pod każdym względem: genialnego umysłu, otwartego serca, pogardy dla zaszczytów i pieniędzy, całkowicie pozbawionych  celebryckich zapędów, nade wszystko kochających prostotę i przyrodę. Miłości, która przyszła sama, nie wołana, nie poszukiwana, dana z dobrodziejstwem inwentarza, przed którą nie sposób się obronić, mimo wielu lat ucieczki przed nią. Rozumieli się całkowicie, a jednak nie robili nic bez zapytania o zdanie drugiego. Ten naturalny szacunek, codzienne uwielbienie dla drugiej osoby.

Historia tragiczna... bo po śmierci męża nigdy nie była już sobą. Była tylko jedną połową siebie.... W cierpieniu samotna, zmieniona, jednak nieugięta, dawała siebie innym, do bólu, bez reszty.

Ta kobieta to Maria Skłodowska-Curie...
Prosta, cudowna, genialna kobieta. Mój wzór...

Biografia została napisana przez jej córkę Ewę Curie i ma tytuł prosty jak ona: "Maria Curie". Warto przeczytać. Na Walentynki...


czwartek, 7 lutego 2013

Próby... próby....zima i walentynki

Nie byłabym sobą, gdybym nie wsadziła łapek w coś nowego ...

Transfer jest tu słowem klucz.... Najpierw szukałam wzoru, potem pół dnia kombinowałam jak zrobić odbicie lustrzane obrazka w Word, potem stałam przed półką w markecie budowlanym i myślałam intensywnie aceton czy nitro, nitro czy aceton.....  z uporem godnym lepszej sprawy. Wzięłam aceton - bo jakiś szlachetniejszy mi się wydawał, może mniej żrący, bardziej ekologiczny czy co tam jeszcze .... i chyba błąd zrobiłam, bo smugi mi cholerstwo zostawiło, a jakże....

Wszystko zaczęło się, bo chciałam synalowi mojemu zawieszkę na drzwi zrobić, jako że umęczony notorycznym naruszaniem jego przestrzeni przez starszego brata wieszał na drzwiach żółte karteczki na sznurku z napisem "Nie wchodzić"... Te karteczki się majtały niemożebnie, w drzwi mu się wcinały, to wymajstrowałam takie coś i chudzina moja natychmiast zaanektowała wyrób, znaczy się pomysł był dobry....



Wykonanie trochę się wymknęło spod kontroli, krzywe toto wyszło strasznie :-), no i te smugi ..... :-(

Idąc za ciosem złapałam deseczkę co czekała lepszych pomysłów i takie oto moje wyznanie wiary wykonałam, bo czekoladę to jak tak i owszem - w każdej postaci, a i gwarantuję, że na wszystkie smutki pomaga....  


 A żeby nie było, że preferuję francuski styl, na odwrocie angielska wersja mojego motta życiowego, które jako ekonom i rządca trzech facetów musiałam im wywiesić przed nosem....




 tylko te smugi......paskudne dość, więc coś pomazałam, postarzyłam ... od biedy może być, ale ja chcę żeby smug nie było!

 Ratujcie, jak robić żeby nie smużyło, może jednak nitro..?
Chcę też transferować na tkaniny, a nie może mi się mazać przecież ....

I dla odmiany, specjalnie dla Evelli - której zimy mało, taką oto mam drogę do pracy .....


dopiero jeden sąsiad wyjeżdżał  przede mną, a to już 7,30  - wstawać, śpiochy.....


Post długi się zrobił, ale jeszcze jedną rzecz muszę pokazać, bo przecież Walenty już za tydzień ....
Serwetka według schematu tutaj (znajdziecie tu całą kopalnie pomysłów i schematów) całkiem prosta w wykonaniu ... wprawdzie jeszcze nie zblokowana i nie rozprasowana - no wiem, wiem, widać i bardzo wstydzę się niedoróbstwa, ale chęć pokazania jej jeszcze przed Walentynkami jest silniejsza od wstydu.... 

Dorzucam za to róże, które zrobiłam, i oczywiście jeszcze nie wiem do czego je wykorzystam, miała być poducha, ale róże są zbyt duże (ups.... poetka!) i nie skomponowały się z poduchą.


Dotrwałyście? A więc życzę wam wszystkiego smacznego .... ile pączków dziś już zjadłyście?....ja niestety jeszcze żadnego, ale to tylko dlatego, że trzymam miejsce na domowe pączki mamine... a wtedy to hulaj dusza piekła nie ma!

wtorek, 5 lutego 2013

Mój skarb......my precious ...:-)

Myślałam, że nie mam starych rzeczy - dom jakby nowy, nie po dziadkach, nie ma piwnicy ani strychu, gdzie zwykle jest kopalnia skarbów, a ja mam beznadziejny zwyczaj wyrzucania lub oddawania rzeczy niepotrzebnych lub które wydają (!) mi się niepotrzebne.... ale mania zbieractwa  w narodzie jednak nie ginie...Od czego są matki....

To od mojej rodzicielki wybłagałam kawałek serwisu do herbaty - reszta utłuczona - cudo z lat 70-tych, maminy prezent ślubny bodajże, ale oddała, co miała robić  ....

Szkoda, że reszta się potłukła........ chociaż trudno się dziwić, że się stłukły skoro pamiętam jak mama używała ich swego czasu do galaretki z nóżek. Piękne kształty miała potem świąteczna galareta, piękne....

A z nowości i dla porównania kubełki z IKEI  - mój najnowszy nabytek, żeby gościom  herbaty do ogrodu w disneyowskiej zbieraninie nie wynosić ...


Tak, tak - ja już myślami do ogrodu wybiegam .... i jedną nogą już po trawie szuram... 

Ale wcześniej obiecuję - nauczę się robić lepsze zdjęcia :-) bo zdecydowanie mogłyby być lepsze ... oj mogły....






poniedziałek, 4 lutego 2013

Brak... wrak.. a miało nie być pesymistycznie

Weekend był ... i ... znikł... Cierpię na chroniczny brak ... brak słońca, brak ciepła... brak zieleni, brak .....
 Ja Lew jestem, ja wymagam wysokich temperatur! Ja potrzebuję grzebać w ziemi! Wąchać kwiaty i nagrzaną ziemię...
Ziemię mam - mokrą i lepką ... kwiaty najwyżej na obrazkach, zieleni na lekarstwo, a ciepło - tu chociaż nie jest najgorzej, bo kominek grzeje.... ale niestety nie daje tych potrzebnych Lwom słonecznych luksów...

Nastrój pod psem, więc skończyłam coś, coś zaczęłam ... jednak weny troszkę brakło na więcej ... Jak zaglądam do was drogie panie, to podobnie jak ja wyglądacie wiosny, zaklinacie zielone i stawiacie na turkusy i  kolory.
U mnie etap wyganiania szarości biało-czarnych i nieśmiałe, powoluśkie miksowanie z kolorami. Jak na obrazku z piwoniami - dodałam turkusową ważkę. Jak szaleć to szaleć:-)


a tu do kompletu z poprzednio zrobionym obrazkiem  z aniołkami - będą przecież wisieć razem... 



 Czekajmy lepszych czasów, niedługo musi nadejść wiosna! Świstak powiedział, że wiosna przyjdzie wcześnie .... czegoś muszę się trzymać! A tymczasem, dziękuję wszystkim, którzy zaglądają, dziękuję za czas poświęcony na komentarze i wszystkie ciepłe słowa. To przecież Lwy lubią najbardziej...