Motto na dziś


Po­wiedz mi, a za­pomnę. Po­każ mi, a za­pamiętam. Pozwól mi zro­bić, a zrozumiem.
Konfucjusz

czwartek, 13 marca 2014

A do chleba...

tym razem rzecz, która rodziła się długo. Nie żeby coś wymyślnego, nowatorskiego czy pracochłonnego - nie. Nie wiedzieć czemu zawsze było mi nie po drodze... A to nie wiem w jakim stylu, jak wymyśliłam styl, to zastanawiałam się jak uzyskać zamierzony efekt, a potem mi się odmieniło... i znów nie wiedziałam w jakim stylu. 
Wreszcie pomyślałam: Jak to w jakim stylu - najprostszym! I jest ani nowatorski, ani szczególnie wymyślny, nawet trochę oklepany... chlebak.




A na koniec jeszcze ze słoneczkiem, które chętnie ostatnio o nas gości.


Warstwa czarnej i brązowej farby na to złamana biel. Trochę pracy fizycznej z przecierkami. Transfer za pomocą Modge Podga plus uchwyt z sieciówki i już mam chlebaczek pasujący do mojej nowej(!) koncepcji kuchni. Dążyć zamierzam do stylu angielskiego. Marzą mi się zasłony w wielką szarą kratę. Nawet znalazłam idealne w pewnym dużym sklepie internetowym z tkaninami i dekoracjami okna, ale skutecznie zniechęciła mnie ich strategia sprzedaży (co tydzień rosła cena i tak już niemała, a najbardziej przed promocją na 8 marca).
Nie ma tego złego, wybieram się wkrótce na większe zakupy - na pewno coś wypatrzę, albo kupię kawałek szmatki i coś sama wymyślę. Oczywiście nie omieszkam pokazać czy udało mi się coś znaleźć, czy jednak będę musiała zaprząc się do roboty:-)

Co następnego przeczytania, wszystkim zaglądającym dziękuję cieplutko i gratuluję cierpliwości do moich ciągle zmiennych koncepcji.

piątek, 7 marca 2014

A to jeszcze nie koniec...


Mówiłam, że kącika sypialniano-fotelowego będzie ciąg dalszy..... I to czas się już bać bo pewnie jeszcze kilka razy o nim usłyszycie... Kiedyś wyglądał TAK.
Przybył stolik - niezbędny absolutnie - wytargowany od pani na starociach za 25zł.  Machnęłam serwetkę do niego bo blacik taki jakiś goły był... w niebieskościach... dlaczego? nie pytajcie ...nie mam pojęcia...



Stolik dalej pusty był jakiś ... Więc ramkę mu z sentencją idealną dodałam, kurczę wciąż jakoś łyso. Jak doszły kolejne drobiazgi i mimo że wciąż to nie jest układ idealny - mogę go jakoś zaakceptować. Storczyk wciąż w kolorystyce bliskiej moim różowościom, ale widać już poprawę - chyba zaczynam wyrastać z różowych kokardek:-)))





 Ach już wiem dlaczego niebieska serwetka, bo do serduszek na oknie mi się komponuje :-)

Już mam wizję co jeszcze potrzebne mi do szczęścia i do tego kącika - ale to na przyszły post - jeśli uda mi się trafić na wiklinowy koszyk, wiecie, taki bardziej zakupowo-plażowy, to już ja wiem co z nim zrobię.
SH here I come!
Do następnego i ściskam wiosennie.  U mnie już żółte i fioletowe  krokusiki wyszły ale gapa ze mnie i nie zrobiłam im zdjęcia.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Serc nigdy za wiele...czy aby na pewno?

Wprawdzie Walentynkowe szaleństwo za nami, ale i tak niechcąco wpisałam  się moimi ostatnimi wytworami w ten słodki klimat. Mam nadzieję, że to już ostatnie tak słodyczne wytworki, które same mi spod rąk wychodzą (chyba jakiś niedobór różowego mam z dzieciństwa).
Serca powstały wcześniej, ale światła jakoś nie było odpowiedniego żeby je uwiecznić.
 





Wewnętrzne serce pomalowałam farbą tablicową na wypadek gdybym chciała coś sobie na nich napisać - to proszę bardzo - mogę.

Aby już dosłodzić na  maksa powstał jeszcze obrazek - z niego nie jestem już tak bardzo zadowolona - ale skoro powstał to jest.






Długo się nie pojawiałam, właściwie nie było co pokazać, wybaczcie, że nie pisnęłam choć słówka przez ten czas, ale bywałam u Was, komentowałam, piękne rzeczy pokazujecie drogie Kobitki, gdzie mnie do Was. Z drugiej strony -czas ten wykorzystałam bardzo aktywnie


Poznałam przy tej okazji uniwersalną (i dość bolesną) prawdę - jak się człek uczy jeździć na snowboardzie  to często się bywa w tej właśnie pozycji. Ale poza tym SUPER ZABAWA.


 A najlepsze jest to, że mam wyciąg narciarski i całkiem niezły naśnieżany stok we własnym mieście (widok ze stoku na zdjęciu powyżej), pod własnym nosem....Można jeździć na nartach, snowboardzie do upojenia, (a pamiętajmy, że pod Elblągiem jest najniższa depresja w Polsce), wczoraj byłam nad morzem na spacerku (30 min. drogi samochodem) -ehh ... morze piękne, prawie gładka tafla. Do tego las z wąwozami i górami do spacerów każdą porą roku (kto był w Ojcowskim Parku Narodowym - to ten klimat). Jeziora też na wyciągnięcie ręki (max. 40 min. drogi). Ha! Elbląg to JEST dobre miejsce do życia. Zachęcam każdego. No, ale dość prywaty.
 

Dla równowagi dla słodko-pierdzących moich wyrobów - piosenka:



Ogromnie cieszy mnie każda Wasza wizyta i bardzo Wam za to dziękuję.
Nieustająco dobrego humoru Wam życzę a wiosna już niedługo ....

czwartek, 2 stycznia 2014

Idzie Nowe!

Witajcie.. Czas na wyniki candy - wybaczcie, że nie wczoraj, ale zbyt pochopnie podałam datę tuż po Sylwestrze :-) 
Najpierw jednak raport. Pierwszy dzień roku minął nam rodzinnie na oglądaniu filmów i podjadaniu co tam jeszcze zostało w lodówce. Pocieszamy się, że dzięki temu jesteśmy eko i nie marnujemy jedzenia.... tylko że teraz czas na postanowienia noworoczne i wychodzi na to, że jak co roku trzebaby zgubić te kilogramy świątecznych pyszności.  
Na szczęście to postanowienie podjęłam już wcześniej :-) W poprzednim roku postanowiłam sobie wrócić do szydełka. Udało się! Jak na pierwsze w życiu postanowienie noworoczne -to całkiem nieźle.
Mam cel na ten rok - poprawić kondycję (i choć trochę figurę), rzecz nie-nowa, bo postanowienie takie mam już od kilku miesięcy i dzielnie walczę z lenistwem (trudniej mi idzie z łakomstwem). Mam nadzieję, że wytrwam. Trzymajcie kciuki. 

Do rzeczy. Do rozdania cukiereczki. Bardzo Wam dziękuję za udział w zabawie. Witam też nowe obserwatorki - cieszę się, że do mnie dołączyłyście. To dla mnie ogromny zastrzyk dobrej energii.

Czas na wyniki.
Pracowicie pocięłam paseczki, 
 
odwróciłam i -

The winner is:
Serdecznie gratuluję i proszę Grarzynko o adres do wysyłki na maila.

 Do następnego przeczytania już wkrótce. Buziaki