Motto na dziś


Po­wiedz mi, a za­pomnę. Po­każ mi, a za­pamiętam. Pozwól mi zro­bić, a zrozumiem.
Konfucjusz

piątek, 27 grudnia 2013

Tra la la...

Tra la la... baba fotel ma...
Kto nie wie skąd ta radość odsyłam do poprzedniego posta ....


 Teraz tylko jeszcze lampka do czytania i stolik z piękną serwetą do herbatki. Na wszystko przyjdzie czas.

A do kompletu radości zmajstrowało się takie oto serce. Słowo daję samo się zmajstrowało, po prostu wzięło i się zrobiło, wcale się nad nim nie namyślałam wiele. 
Ale wyszło mi po prostu PIĘKNIE.

 


I z taką właśnie radością ze spełnionego marzenia i samorobiącego się pięknego serduszka będę przy Was przez świąteczno-nowowroczny czas życząc Wam abyście przed wszystkim były dobre dla siebie. Nie dla męża (i nie-męża), dzieci, własnych i nie-własnych rodziców i sąsiadki. Dla siebie. 

Nic samo się nie robi, ani obiad, ani sprzątanie, ani bajki się nie opowiadają same, ani niedzielne ciasteczka, też nie....nawet uważne słuchanie dzieci też się samo nie robi... TO MY.   I miło byłoby dostać za to dobre słowo i nagrodę (przytulanie wystarczy :-))). A jeśli nie dostajemy tego od innych to dajmy sobie nagrodę i dobre słowo same (i wcale nie jest ono gorsze od tego otrzymanego od innych tylko lepsze.. tak, tak... lepsze, bo warto siebie lubić i doceniać). Dajmy sobie prezent jak swojej najlepszej przyjaciółce lub ukochanym dzieciom, pięknie opakowane i z wstążeczką. I z sercem. 

Czego Wam z sercem życzę na caluśki Nowy Rok.

Przypominam też o rocznicowej rozdawajce i do następnego przeczytania.

czwartek, 19 grudnia 2013

Święta przychodzą nieśmiało...

A przynajmniej u  mnie ...
Jeszcze leniwie się przeciągam choć już czuję mały napór żeby wstać, coś zrobić w domu, ozdobić, namalować....
Zajmuję się głównie robieniem prezentów - ale tylko małą część z nich własnoręcznie .... dzieciaki zupełnie nie docenią a starsi to tylko co niektórzy, więc każdemu według potrzeb i gustu...
 A dziś kiedy wreszcie zrobiłam zdjęcia (wieczna ciemność nie pozwala zaszaleć) pokazać Wam chciałabym co mi się leniwie ukleiło dekupażowo i tkaninowo




 Świątecznie? może trochę... renifery czy też łosie bardzo mi się spodobały  i ozdobiłam hurtem i lampeczkę i chustecznik. Efekt abażurka uzyskałam niechcący - czerwony abażurek pomalowałam na szaro i tak teraz bardzo mi się podoba - szary i elegancki kiedy jest zgaszony a jak włączę lampkę to daje cieplutkie światło.
W  ramach Świąt renifery dostały gwiazdkę (jak ja się jej naszukałam w przydasiach - wiedziałam, że gdzieś musiała być - i jest ! znalazłam:-)) Chustecznik z gwiazdką od razu stał się bardziej "skończony".

Nie mogłam oprzeć się temu grudnikowi (nazwa botaniczna: szlumbergera - matko! kto takiej bidulce dał takie imię:-)) Wyjątkowo piękny kolor kwiatków i do tego taki przejrzysty jak szyfon, moja szlumbergera jest odziana w kwiatki jak prawdziwa elegantka, no wiecie, taki Deutsche chic.

 

 Co ja jeszcze miałam ... a tak... już pokazuję ... lenistwo trochę na mózg mi padło i on też się rozleniwił....


Ukleiłam kalendarzykowi nową okładkę. Miał być prezentem, ale sorry Vinetou, zostaje u mnie.Zamiast kalendarzyka prezentem będzie najlepsza książka, którą czytałam od kiedy powstał węgiel, Katarzyna Miller "Być kobietą i nie zwariować". To książka psycholożki i terapeutki, ale ge-nial-na. Tym z Was, które do mnie zaglądają i które przeżyły moje ględzenie, gorąco i z serca polecam. A Ty, Vinetou na maksa lepiej na zamiance wyszłaś, więc kalendarzyka mi nie żałuj, Kochana. 
Na koniec jeszcze serduszkowe drzewo. Stoi sobie w przedpokoiku i zaczepia nas za każdym razem jak wchodzimy i wychodzimy z domu... Trochę to zaczepianie za spodnie i kurtki zaczyna nas wkurzać więc drzewko pewnie ulegnie modyfikacji :-) Co nie omieszkam Wam pokazać


Zamierzam sobie zrobić prezent pod choinkę jakiego dawno nie miałam... Od zawsze marzyłam o fotelu - po co mi on w sypialni gdzie głównie wchodzę po ciemku i wychodzę po ciemku? Nie wiem... ale chcę... i weź zrozum babę... Jak baba się uprze i od kilku lat chce grata mieć i jeszcze jej nie przeszło.... więc skoro babie nie przeszło to widać potrzeba ważna choć nielogiczna. Z fotelem tym to dziwna historia... stał sobie w sklepie meblowym, baba go upatrzyła, rozsiadła się, fotel do niej przypasował i przemówił, ale takie pieniądze chcieli że babie szkoda kasy było i odpuściła... Po kilku latach, (ze 2-3 lata będzie) fotel dalej czeka, ale już przeceniony do granic możliwości... i co baba zrobiła? - poszła się jeszcze targować i co lepsze - utargowała jeszcze kupę forsy ... I co? każdy by pomyślał że teraz baba szczęśliwa, ale nie... żeby było trudniej baba nie kupiła sobie tego cholernego fotela tylko ciągle czeka nie wiadomo na co.. aż jej ten fotel ktoś spod nosa zabierze...I wtedy babie dopiero będzie przykro, że takie marzenie miała, i znów nic... wiatr w oczy po prostu... taka baba biedna... Faceci mają w jednym rację ...babie nie dogodzisz.
Wniosek z tego przydługiego wywodu jest taki - czas najwyższy na to, aby baba wreszcie zrobiła coś niepraktycznego i spełniła swoje nielogiczne  marzenie ...bo baba jest tego warta!

poniedziałek, 9 grudnia 2013

I jak tu się nie przytulać

Poduchy wciąż na tapecie... Dawno już wydziergałam to co na górze, potem trzeba było dopchać wkładu wypłaszczonym przez czas i wygniecionym przez przytulanie poduszkom i uszyć to co na dole. Chwilę mi to zajęło (najgorzej zawsze wstać z kanapy, odłożyć książkę, herbatkę, odpuścić leniuchowanie) ale wreszcie udało się przezwyciężyć jesiennego lenia i są. Oto efekt... kolejne poduchy do sypialni.


 

 Są w modnym rozmiarze, tzw. owersajzowe, czyli nikt nie wie po co takie za duże ...


Przy zwykłych jaśkach poduszkowych wyglądają jak jaśki Guliwera. Pod plecy - bezcenne!

Mam też nowe nabytki, których nie omieszkam pokazać... Wygrzebałam w starociarni wiszące koszyki druciane - capnęłam je łapczywie, żeby mi nikt ich nie podebrał -  na razie na będą w nich owoce, a potem się zobaczy ... może na trochę pójdą do ogrodu i będą robić za koszyki na świeczniki.



I na koniec latarenka. Latarenek nigdy dość. Chwilowo zostanie jak w oryginale, potem pewnie przerobię ją na biały vintage.


 Pozdrawiam Was prawie-świątecznie, dziękuję, że macie jeszcze cierpliwość do mnie zaglądać i do następnego przeczytania. Zapraszam też na moją małą rozdawajkę.


piątek, 6 grudnia 2013

Post bardzo słodki ...

I rok minął od pierwszego wpisu, trochę niepostrzeżenie. Zwykle jest to okazja do podsumowań. Ale mojego wkładu nie jest aż tyle abym miała co podsumowywać, co to, to nie.
Za to wiele otrzymałam dobrego.
W tamtym momencie życia majstrowanie paluchami dało mi przestrzeń w głowie i to było dobre.
Kleiłam, malowałam, wróciłam do szydełka.....bo zawsze chciałam, ale jakoś się nie składało. A bo to takie babcine zajęcie. Teraz szyję na sześćdziesięcioletnim Łuczniku mojego Dziadka - wprawdzie głównie serduszka i poduszki, nic więcej nie potrafię, ale i tak je lubię, bo zrobiłam je sama, tak samo siedząc jak On, a potem moja Babcia przy maszynie i ślepiąc w słabym świetle. Krąg się zatoczył.
***
Jakoś tak ludziom porobiło, że im droższe rzeczy, ozdoby, meble, ciuchy, im bardziej wypasione i z gadżetami - tym ważniejsze, cenniejsze, ładniejsze.... A człowiek wyposażony w te gadżety - niby mądrzejszy, lepszy....  A ta pogoń żeby przeżyć, doświadczyć jak najwięcej, inne stany świadomości... phi... a po co... ja mam inny stan świadomości jak rano na ogród wychodzę i ptaki śpiewają.
 ***
A tutaj, w tej przestrzeni blogowo-handmade spotkałam ludzi, którzy myślą podobnie jak ja, że nie dalej, nie szybciej.. ale tu i teraz...Że grzebanie w ziemi to nie robota dla prostaków, a własnoręczne zrobione przedmioty zachwycają i cieszą najbardziej.
***
Nie umiem za to wszystko co otrzymałam odwdzięczyć się tak, jak na to zasługujecie, Kochane Kobiety. Mogę przyjąć z wdzięcznością i sama dawać jak potrafię najlepiej.
Mam już ten "nadmiar" w sobie i trochę więcej spokoju, mogę lepiej dawać siebie innym.
*** 
Dość gadania... czas na słodkie.

Nie mogłam się zdecydować co Wam się spodoba, najchętniej dałabym całą listę do wyboru.
Uznałam jednak, że szkatułki i herbaciarki zawsze będą "niezbędnie potrzebne" każdej z nas i ograniczyłam wybór do dwóch.

 Do wyboru jest herbaciarka z wypukłymi ozdobami na bokach a wieczko ozdobione różami  "na podwójnej gazie". Kto wygra ten dowie się o co chodzi.:-)

albo pojemna szkatułka bardziej we francuskim stylu, tak mnie jakoś na tę Francję trzyma :) 


Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś chętny na moją rozdawajkę:-)



Zasady zabawy wszystkim są chyba znane:
1. Proszę o komentarz pod postem - i wybór oczywiście, który cukierek bardziej Wam przypasował
2. Banerek z powyższym zdjęciem proszę umieścić u siebie na blogu.
3. Osoby, które nie mają bloga, też mogą brać udział w zabawie - wystarczy podać e-mail.
4. Będzie mi miło jeśli dodacie mój blog do obserwowanych, ale zupełnie nie jest to warunek konieczny.

Losowanie 1 stycznia.

piątek, 22 listopada 2013

Poduszkowo....

Pogoda taka, że nic tylko się przytulać.... Do misia, do Misia, do poduchy....A jak się przytulać to najlepiej we francuskich klimatach...... Bo te paski mamo, to takie francuskie są..... powiedział mój młodszy syn (lat 11) ...... Skąd on wiedział? Szczęka mi opadła do samej ziemi ... ale pozbierałam się jakoś, pochwaliłam dziecko za trafne spostrzeżenie.... i uznałam, że Wam też mogę pokazać francuskie klimaty w mojej sypialni....:-)

 Poszyłam poduchy z dwukolorowych poszewek, dodałam francuskie paski, koronkę, transfer i ta dam.... francuskie przytulasie gotowe!



 Na odwrocie poduchy mają swoją "ciemną stronę".




 Stopniowo powstawała też sobie taka oto rameczka. Fajne w niej jest to, że za każdym razem gdy mi się znudzi, mogę włożyć do niej nowe "coś". Na razie pierwszy haft krzyżykowy na straaasznie dużych oczkach, więc kluczyk raczej kluczyskiem może być zwany. Nieszczególnie mi się podoba, ale sama zrobiłam więc na razie będę go oglądać. Może jak się tak napatrzę i wciąż nie będzie mi się podobać, to zmotywuje mnie to do doskonalenia w hafcie, kto wie? 


W środku stare zdjęcie z synkiem, który teraz ma 185cm wzrostu i głos identyczny jak Monż mój  (i ciągle robią mi żarty zamieniając się rolami )...  a wtedy hi, hi... kucał gdzieś maluch nisko w nogach :-))  Takie panta rhei.... albo nawet non omnis moriar....
 
Sypialnia powoli zyskuje nowe różności, niezbędnie wypełniające przestrzeń. Przemalowane koszyki, bo tak mi się podobało....Mam teraz pod ręką moje gazetki (głównie "Moje Mieszkanie") do wiecznego przeglądania. Też tak macie?....Niby ta sama gazetka, a co otworzę to zawsze znajdę w niej coś  nowego, czego nie widziałam wcześniej, a takie super i genialne, że ach! i och!  I nie wiem czy to ślepota, skleroza, a może gusta tak mi się gwałtownie zmieniają.... Bać się czy cieszyć?


 Całość całkiem całkiem pasuje do przytulania się do misia, do Misia, do poduchy  :-)


 Bardzo, bardzo ściskam, dziękuję, że jeszcze czasem do mnie zaglądacie...

poniedziałek, 18 listopada 2013

Znów jestem.....

Dawno mnie nie było i wracam dość nieśmiało.... Już ponad dwa miesiące minęły od ostatniego wpisu i choć coś tam (całkiem niewiele) działo się robótkowo, to już zupełnie nie było czasu na zrobienie zdjęć i zamieszczenie w sieci... cały czas zajmowała mi praca..... Brrr... już mi całkiem zwoje mózgowe zaczęły dymić od tak intensywnego myślenia. Wyglądałam wtedy dość osobliwie .... mówię wam - dym walił z czaszki i w oczy szczypał....

Za to ostatni tydzień za to pełen luz.... a że komputer obrzydł mi całkiem więc też okazji do blogowania nie było. .... głównie leżałam i pachniałam... no dobrze leżałam i czytałam, czytałam, i naczytać się nie mogłam... donosiłam sobie tylko herbatkę.... no i oczywiście załatwiłam mnóstwo "drobnych spraw".

Miałam też czas, aby zastanowić się czy powinnam dalej prowadzić bloga. Przez ostatni czas okazało się, że właściwie nie mam na niego czasu, czasem w porywach duszy i inspiracji coś powstanie, ale przecież trudno dzielić się wiecznym brakiem czasu...... a ja bardzo chciałabym dzielić się z Wami myślami, ciekawostkami, inspiracjami......Z powodu dymu z czaszki z myślami i inspiracjami też było ostatnio krucho.... No i do tego okazało się, że niestety, ale nie umiem robić zdjęć.... Więc czy warto..... nie wiem.... na razie zostawię sprawy tak jak są...... pewnie z czasem wszystko się wyklaruje.....

Prawie ostatniego dnia zrobiłam mały porządek w pokoju służącym za pokój gościnny, pracownię i gabinet do pracy też....  I dopiero wtedy właśnie wzięłam się za zaległe szycie, kiedy odkopałam swojej skarby spod hałd tego co już, i natychmiast i zaraz zrobię tylko czasu trochę znajdę:-)
Efekty szycia pokażę już wkrótce ... a najpierw chciałabym pokazać efekty porządkowania..... kiedyś nabyłam drogą kupna piękne kamienne donice, ptaszki -świeczniki i gdzieś w kątku walały się dawno zrobione wianki .... wreszcie znalazły godne siebie miejsce na jadalnianym parapecie. Wystarczyło dokupić prosty beżowy abażur do starej lampki z nieśmiertelnej IKEI i lifting okna w jadalni gotowy.





 Dobre jest to, że już wiem jak widziałabym swój dom.... Wiem, że chcę wymienić żyrandole (obecnie bezosobowe kwadraciaki) , by współgrały z moim obecnym stanem duszy... (i resztą wystroju:-))  bylebym tylko zdążyła je znaleźć, zdecydować się i kupić zanim mi się stan duszy zmieni:-) 

Wiem za to za co podziwiam wiele Was, blogowiczek - za tę łatwość podejmowania decyzji co do czego idealnie pasuje, odnajdywanie wymarzonych ozdób, gadżetów i absolutnie niezbędnych drobiazgów  w ogromie towarów dostępnych wszędzie, wypatrywanie niby nikomu niepotrzebnych gratów i wyczarowywanie z nich absolutnie uroczych przedmiotów  i skomponowanie ich niby niedbale, ale pięknie...

I za to Wam dziękuję, cieplutko pozdrawiam i już szykuję małą niespodziankę....przecież wkrótce minie rok od pierwszego wpisu więc niech tradycji stanie się zadość :-)

poniedziałek, 16 września 2013

Transferowe inspiracje....

Dziś pisania wiele nie będzie - podzielę się z Wami moim odkryciem, a właściwie dwoma. 
Pierwsze to blog deco-szuflada - genialne grafiki, sposoby na transfer. I mnóstwo inspiracji....
Drugie to transfer za pomocą Modge Podge (czyli klejem do decoupagu 3 w 1 - podkład, klej i lakier).
 Proste, szybkie, genialne. Drukujesz odbicie lustrzane obrazka na drukarce laserowej, wycinasz jak najbliżej krawędzi obrazka, smarujesz Modge podge - dokładnie!, przyklejasz do ozdabianego przedmiotu   - zostawiasz na noc - 12 godzin - jak kto woli.  Potem namaczasz papier gąbką, wacikiem zmoczonym w wodzie i rolujesz palcem aż grafika pięknie nam się pojawi a papier się zroluje i odpadnie. Ta dam! Oczywiście warto całość polakierować.
I dla mnie najważniejsze - nic mi się nie rozmazuje!!!! Można transferować na surowe i na malowane.... Czegóż chcieć więcej. No właśnie - nie da się go zastosować na tkaninie.:-( Tu trzeba tradycyjnie już przekonać się do acetonu lub nitro.

Na pierwszy ogień poszły doniczki. Grafiki oczywiście z deco-szuflady.



 Zdjęcia robiłam o szarości poranka. Trochę są więc przydymione...


I to Modgiem Podgiem wykonałam transfer na tych świecznikach. Pomysł nie mój niestety, ale właśnie Izy z deco-szuflady.  Długo myślałam co zrobić z brązowoczarnymi świecznikami z IKEI - wiedziałam że będą jasne - choć biel walczyła z szarościami... I wypatrzyłam u Izy świetny pomysł - transfer i lekka przecierka - mam nadzieję, ze nie ma mi za złe, że zgapiłam jej pomysł.





Świeczniki bardzo mi się w tej wersji podobają, a kącik przy kominku też znacznie zyskał.

A na koniec - mała relacja z ogrodu. Powojnik obdarzył mnie białym ogromnym kwieciem...Jest to bardzo ciekawa odmiana - kiedy rozwija płatki z pąka jest delikatnie różowy. A potem zmienia kolor na biały. 
Snow - dedykuję go Tobie i Twojemu pobieleniu. Jak Ty to robisz, że nawet tak kapryśne kwiaty potrafisz przekonać do bieli -))) Buziaki...:-))