Motto na dziś


Po­wiedz mi, a za­pomnę. Po­każ mi, a za­pamiętam. Pozwól mi zro­bić, a zrozumiem.
Konfucjusz

piątek, 22 listopada 2013

Poduszkowo....

Pogoda taka, że nic tylko się przytulać.... Do misia, do Misia, do poduchy....A jak się przytulać to najlepiej we francuskich klimatach...... Bo te paski mamo, to takie francuskie są..... powiedział mój młodszy syn (lat 11) ...... Skąd on wiedział? Szczęka mi opadła do samej ziemi ... ale pozbierałam się jakoś, pochwaliłam dziecko za trafne spostrzeżenie.... i uznałam, że Wam też mogę pokazać francuskie klimaty w mojej sypialni....:-)

 Poszyłam poduchy z dwukolorowych poszewek, dodałam francuskie paski, koronkę, transfer i ta dam.... francuskie przytulasie gotowe!



 Na odwrocie poduchy mają swoją "ciemną stronę".




 Stopniowo powstawała też sobie taka oto rameczka. Fajne w niej jest to, że za każdym razem gdy mi się znudzi, mogę włożyć do niej nowe "coś". Na razie pierwszy haft krzyżykowy na straaasznie dużych oczkach, więc kluczyk raczej kluczyskiem może być zwany. Nieszczególnie mi się podoba, ale sama zrobiłam więc na razie będę go oglądać. Może jak się tak napatrzę i wciąż nie będzie mi się podobać, to zmotywuje mnie to do doskonalenia w hafcie, kto wie? 


W środku stare zdjęcie z synkiem, który teraz ma 185cm wzrostu i głos identyczny jak Monż mój  (i ciągle robią mi żarty zamieniając się rolami )...  a wtedy hi, hi... kucał gdzieś maluch nisko w nogach :-))  Takie panta rhei.... albo nawet non omnis moriar....
 
Sypialnia powoli zyskuje nowe różności, niezbędnie wypełniające przestrzeń. Przemalowane koszyki, bo tak mi się podobało....Mam teraz pod ręką moje gazetki (głównie "Moje Mieszkanie") do wiecznego przeglądania. Też tak macie?....Niby ta sama gazetka, a co otworzę to zawsze znajdę w niej coś  nowego, czego nie widziałam wcześniej, a takie super i genialne, że ach! i och!  I nie wiem czy to ślepota, skleroza, a może gusta tak mi się gwałtownie zmieniają.... Bać się czy cieszyć?


 Całość całkiem całkiem pasuje do przytulania się do misia, do Misia, do poduchy  :-)


 Bardzo, bardzo ściskam, dziękuję, że jeszcze czasem do mnie zaglądacie...

poniedziałek, 18 listopada 2013

Znów jestem.....

Dawno mnie nie było i wracam dość nieśmiało.... Już ponad dwa miesiące minęły od ostatniego wpisu i choć coś tam (całkiem niewiele) działo się robótkowo, to już zupełnie nie było czasu na zrobienie zdjęć i zamieszczenie w sieci... cały czas zajmowała mi praca..... Brrr... już mi całkiem zwoje mózgowe zaczęły dymić od tak intensywnego myślenia. Wyglądałam wtedy dość osobliwie .... mówię wam - dym walił z czaszki i w oczy szczypał....

Za to ostatni tydzień za to pełen luz.... a że komputer obrzydł mi całkiem więc też okazji do blogowania nie było. .... głównie leżałam i pachniałam... no dobrze leżałam i czytałam, czytałam, i naczytać się nie mogłam... donosiłam sobie tylko herbatkę.... no i oczywiście załatwiłam mnóstwo "drobnych spraw".

Miałam też czas, aby zastanowić się czy powinnam dalej prowadzić bloga. Przez ostatni czas okazało się, że właściwie nie mam na niego czasu, czasem w porywach duszy i inspiracji coś powstanie, ale przecież trudno dzielić się wiecznym brakiem czasu...... a ja bardzo chciałabym dzielić się z Wami myślami, ciekawostkami, inspiracjami......Z powodu dymu z czaszki z myślami i inspiracjami też było ostatnio krucho.... No i do tego okazało się, że niestety, ale nie umiem robić zdjęć.... Więc czy warto..... nie wiem.... na razie zostawię sprawy tak jak są...... pewnie z czasem wszystko się wyklaruje.....

Prawie ostatniego dnia zrobiłam mały porządek w pokoju służącym za pokój gościnny, pracownię i gabinet do pracy też....  I dopiero wtedy właśnie wzięłam się za zaległe szycie, kiedy odkopałam swojej skarby spod hałd tego co już, i natychmiast i zaraz zrobię tylko czasu trochę znajdę:-)
Efekty szycia pokażę już wkrótce ... a najpierw chciałabym pokazać efekty porządkowania..... kiedyś nabyłam drogą kupna piękne kamienne donice, ptaszki -świeczniki i gdzieś w kątku walały się dawno zrobione wianki .... wreszcie znalazły godne siebie miejsce na jadalnianym parapecie. Wystarczyło dokupić prosty beżowy abażur do starej lampki z nieśmiertelnej IKEI i lifting okna w jadalni gotowy.





 Dobre jest to, że już wiem jak widziałabym swój dom.... Wiem, że chcę wymienić żyrandole (obecnie bezosobowe kwadraciaki) , by współgrały z moim obecnym stanem duszy... (i resztą wystroju:-))  bylebym tylko zdążyła je znaleźć, zdecydować się i kupić zanim mi się stan duszy zmieni:-) 

Wiem za to za co podziwiam wiele Was, blogowiczek - za tę łatwość podejmowania decyzji co do czego idealnie pasuje, odnajdywanie wymarzonych ozdób, gadżetów i absolutnie niezbędnych drobiazgów  w ogromie towarów dostępnych wszędzie, wypatrywanie niby nikomu niepotrzebnych gratów i wyczarowywanie z nich absolutnie uroczych przedmiotów  i skomponowanie ich niby niedbale, ale pięknie...

I za to Wam dziękuję, cieplutko pozdrawiam i już szykuję małą niespodziankę....przecież wkrótce minie rok od pierwszego wpisu więc niech tradycji stanie się zadość :-)