Motto na dziś


Po­wiedz mi, a za­pomnę. Po­każ mi, a za­pamiętam. Pozwól mi zro­bić, a zrozumiem.
Konfucjusz

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szkło i ceramika. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szkło i ceramika. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 19 grudnia 2013

Święta przychodzą nieśmiało...

A przynajmniej u  mnie ...
Jeszcze leniwie się przeciągam choć już czuję mały napór żeby wstać, coś zrobić w domu, ozdobić, namalować....
Zajmuję się głównie robieniem prezentów - ale tylko małą część z nich własnoręcznie .... dzieciaki zupełnie nie docenią a starsi to tylko co niektórzy, więc każdemu według potrzeb i gustu...
 A dziś kiedy wreszcie zrobiłam zdjęcia (wieczna ciemność nie pozwala zaszaleć) pokazać Wam chciałabym co mi się leniwie ukleiło dekupażowo i tkaninowo




 Świątecznie? może trochę... renifery czy też łosie bardzo mi się spodobały  i ozdobiłam hurtem i lampeczkę i chustecznik. Efekt abażurka uzyskałam niechcący - czerwony abażurek pomalowałam na szaro i tak teraz bardzo mi się podoba - szary i elegancki kiedy jest zgaszony a jak włączę lampkę to daje cieplutkie światło.
W  ramach Świąt renifery dostały gwiazdkę (jak ja się jej naszukałam w przydasiach - wiedziałam, że gdzieś musiała być - i jest ! znalazłam:-)) Chustecznik z gwiazdką od razu stał się bardziej "skończony".

Nie mogłam oprzeć się temu grudnikowi (nazwa botaniczna: szlumbergera - matko! kto takiej bidulce dał takie imię:-)) Wyjątkowo piękny kolor kwiatków i do tego taki przejrzysty jak szyfon, moja szlumbergera jest odziana w kwiatki jak prawdziwa elegantka, no wiecie, taki Deutsche chic.

 

 Co ja jeszcze miałam ... a tak... już pokazuję ... lenistwo trochę na mózg mi padło i on też się rozleniwił....


Ukleiłam kalendarzykowi nową okładkę. Miał być prezentem, ale sorry Vinetou, zostaje u mnie.Zamiast kalendarzyka prezentem będzie najlepsza książka, którą czytałam od kiedy powstał węgiel, Katarzyna Miller "Być kobietą i nie zwariować". To książka psycholożki i terapeutki, ale ge-nial-na. Tym z Was, które do mnie zaglądają i które przeżyły moje ględzenie, gorąco i z serca polecam. A Ty, Vinetou na maksa lepiej na zamiance wyszłaś, więc kalendarzyka mi nie żałuj, Kochana. 
Na koniec jeszcze serduszkowe drzewo. Stoi sobie w przedpokoiku i zaczepia nas za każdym razem jak wchodzimy i wychodzimy z domu... Trochę to zaczepianie za spodnie i kurtki zaczyna nas wkurzać więc drzewko pewnie ulegnie modyfikacji :-) Co nie omieszkam Wam pokazać


Zamierzam sobie zrobić prezent pod choinkę jakiego dawno nie miałam... Od zawsze marzyłam o fotelu - po co mi on w sypialni gdzie głównie wchodzę po ciemku i wychodzę po ciemku? Nie wiem... ale chcę... i weź zrozum babę... Jak baba się uprze i od kilku lat chce grata mieć i jeszcze jej nie przeszło.... więc skoro babie nie przeszło to widać potrzeba ważna choć nielogiczna. Z fotelem tym to dziwna historia... stał sobie w sklepie meblowym, baba go upatrzyła, rozsiadła się, fotel do niej przypasował i przemówił, ale takie pieniądze chcieli że babie szkoda kasy było i odpuściła... Po kilku latach, (ze 2-3 lata będzie) fotel dalej czeka, ale już przeceniony do granic możliwości... i co baba zrobiła? - poszła się jeszcze targować i co lepsze - utargowała jeszcze kupę forsy ... I co? każdy by pomyślał że teraz baba szczęśliwa, ale nie... żeby było trudniej baba nie kupiła sobie tego cholernego fotela tylko ciągle czeka nie wiadomo na co.. aż jej ten fotel ktoś spod nosa zabierze...I wtedy babie dopiero będzie przykro, że takie marzenie miała, i znów nic... wiatr w oczy po prostu... taka baba biedna... Faceci mają w jednym rację ...babie nie dogodzisz.
Wniosek z tego przydługiego wywodu jest taki - czas najwyższy na to, aby baba wreszcie zrobiła coś niepraktycznego i spełniła swoje nielogiczne  marzenie ...bo baba jest tego warta!

poniedziałek, 18 listopada 2013

Znów jestem.....

Dawno mnie nie było i wracam dość nieśmiało.... Już ponad dwa miesiące minęły od ostatniego wpisu i choć coś tam (całkiem niewiele) działo się robótkowo, to już zupełnie nie było czasu na zrobienie zdjęć i zamieszczenie w sieci... cały czas zajmowała mi praca..... Brrr... już mi całkiem zwoje mózgowe zaczęły dymić od tak intensywnego myślenia. Wyglądałam wtedy dość osobliwie .... mówię wam - dym walił z czaszki i w oczy szczypał....

Za to ostatni tydzień za to pełen luz.... a że komputer obrzydł mi całkiem więc też okazji do blogowania nie było. .... głównie leżałam i pachniałam... no dobrze leżałam i czytałam, czytałam, i naczytać się nie mogłam... donosiłam sobie tylko herbatkę.... no i oczywiście załatwiłam mnóstwo "drobnych spraw".

Miałam też czas, aby zastanowić się czy powinnam dalej prowadzić bloga. Przez ostatni czas okazało się, że właściwie nie mam na niego czasu, czasem w porywach duszy i inspiracji coś powstanie, ale przecież trudno dzielić się wiecznym brakiem czasu...... a ja bardzo chciałabym dzielić się z Wami myślami, ciekawostkami, inspiracjami......Z powodu dymu z czaszki z myślami i inspiracjami też było ostatnio krucho.... No i do tego okazało się, że niestety, ale nie umiem robić zdjęć.... Więc czy warto..... nie wiem.... na razie zostawię sprawy tak jak są...... pewnie z czasem wszystko się wyklaruje.....

Prawie ostatniego dnia zrobiłam mały porządek w pokoju służącym za pokój gościnny, pracownię i gabinet do pracy też....  I dopiero wtedy właśnie wzięłam się za zaległe szycie, kiedy odkopałam swojej skarby spod hałd tego co już, i natychmiast i zaraz zrobię tylko czasu trochę znajdę:-)
Efekty szycia pokażę już wkrótce ... a najpierw chciałabym pokazać efekty porządkowania..... kiedyś nabyłam drogą kupna piękne kamienne donice, ptaszki -świeczniki i gdzieś w kątku walały się dawno zrobione wianki .... wreszcie znalazły godne siebie miejsce na jadalnianym parapecie. Wystarczyło dokupić prosty beżowy abażur do starej lampki z nieśmiertelnej IKEI i lifting okna w jadalni gotowy.





 Dobre jest to, że już wiem jak widziałabym swój dom.... Wiem, że chcę wymienić żyrandole (obecnie bezosobowe kwadraciaki) , by współgrały z moim obecnym stanem duszy... (i resztą wystroju:-))  bylebym tylko zdążyła je znaleźć, zdecydować się i kupić zanim mi się stan duszy zmieni:-) 

Wiem za to za co podziwiam wiele Was, blogowiczek - za tę łatwość podejmowania decyzji co do czego idealnie pasuje, odnajdywanie wymarzonych ozdób, gadżetów i absolutnie niezbędnych drobiazgów  w ogromie towarów dostępnych wszędzie, wypatrywanie niby nikomu niepotrzebnych gratów i wyczarowywanie z nich absolutnie uroczych przedmiotów  i skomponowanie ich niby niedbale, ale pięknie...

I za to Wam dziękuję, cieplutko pozdrawiam i już szykuję małą niespodziankę....przecież wkrótce minie rok od pierwszego wpisu więc niech tradycji stanie się zadość :-)

środa, 21 sierpnia 2013

Jak Elbląg budowano.....

Kochani, nie darowałabym sobie gdybym nie ogłosiła wszem i wobec, że w ostatni weekend wakacji (30.08-01.09) w Elblągu jarmark będzie, Świętem Chleba zwany. 

źródło:  http://www.swietochleba.elblag.pl

źródło:  http://www.swietochleba.elblag.pl

źródło:  http://www.swietochleba.elblag.pl


źródło:  http://www.swietochleba.elblag.pl

 Wprawdzie to dopiero 8 edycja tej imprezy, ale już poprzednia była super (zdjęcia wyżej) - napchałam się pysznych swojskich wyrobów polskich i litewskich, a jakże, i po kramikach rzemieślniczych pobuszowałam, ale w tym roku rzecz zapowiada się imponująco. 
Że przytoczę tylko część opisu imprezy za Elbląską Gazetą Internetową "Od piątkowego (30 sierpnia) południa do późnych godzin niedzielnych na bulwarze nad rzeką funkcjonować będzie Średniowieczne Obozowisko z kramem historycznym i kuchnią średniowieczną. Garncarstwo, tkanie, pokazy jubilerstwa, filcowanie, nauka czerpania papieru czy pergaminu ze skóry to tylko namiastka warsztatów czekających na uczestników.
     Fascynatów gier ucieszy zapewne historyczne kasyno replik gier i zabaw opartych na oryginalnych, udokumentowanych grach znajdujących się w muzeach. Będzie również możliwość podniesienia odrobinę adrenaliny podczas rzutu toporkiem, strzelania z maszyn oblężniczych czy walk Krzyżaków z Prusakami.
     Obędzie się również Historyczny Przemarsz ulicami Starego Miasta oraz Inscenizacja „Założenia Elbląga" (...), zabawa z Mennicą Średniowieczną- przygotowana została okolicznościowa moneta VIII edycji Elbląskiego Święta Chleba, którą wybijać będzie można własnoręcznie.(....) W sobotę oraz niedzielę na terenie jarmarku w godz. 10 – 20 będzie możliwość wzięcia udziału w Warsztatach Pieczenia Chleba. Własnoręcznie wygniecione ciasto z dodatkami sezamu, słonecznika czy maku wypieczone w glinianych piecach na liściach wiśni czy kapusty”. (szczegółowy plan imprezy tu)
 Do tego koncerty muzyki klezmerskiej (na ten koncert cieszę się szczególnie!), góralskiej (tu już mniej :-))  i dawnej.


Zapraszam więc kto żyw i kto może, ma ochotę lub ma blisko - może być naprawdę ciekawie.
I ja też tam będę tańczyła (no może bez przesady), jadła i piła, a i o atrakcjach co lepszych Wam opowiem....

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Maleńka metamorfoza...

Witajcie Kochani.... strasznie długo mnie nie było.... nie to żebym spodziewała się, że bardzo tęskniliście, co to, to nie....  raczej ja tęskniłam za waszymi blogami, na które niestety nałożyłam sobie szlaban.....
Uznałam mianowicie, że jak wakacje i ładowanie baterii to na maksa, żeby potem nie było, że buuuuu, że chandra... że niebo nie takie błękitne, słońce gdzieś polazło i wyleźć nie chce, a mnie przez to się nic nie chce.... o nie!
Szybki raport - przeczytałam mnóstwo książek - raczej te lekkie niż ciężkie, ale za to jakie przyjemne..... Wybyczyłam się, po leżeniu na piaseczku zapodałam leżenie na trawce (oj... był łomżing na trawingu a jakże:-)) napływałam, namoczyłam w jeziorze..... byłam wożona (pływana?:-)) łódką i nażarłam się pysznych lodzików....TV szlaban, komputer szlaban, praca - w minimalnych ilościach, tylko żeby przeżyć...
Troszkę podziałałam - troszkę w ogrodzie i troszkę w przetworach  - ogólnie i bez przesady.....
Tylko nalewki koniecznie się robią, bo to jest absolutny mast [lub ang. must-have dla niewtajemniczonych englijskiego jazyka...). 
Wykonałam (została mi wykonana - boszszsz jaka konstrukcja :-)) mała metamorfoza kuchni - malowanko na jasny kolor, bo brązy mnie już przygnębiały... i trochę dodatków - oczywiście to nie koniec, bo jak zobaczę coś odpowiedniego to na pewno kupię i pokażę....


Żelaźna półeczka zdobyczna w mojej ulubionej galerii...A do tego nowy komplet kubeczkowo-filiżankowy herbaciano kawowy - zestaw bardzo uroczy....
 

Niestety spodeczki są zbyt duże abym mogła na półeczce trzymać filiżanki do porannej kawy - trochę mnie to zmartwiło, ale nie bardzo... Na widoku są kubeczki i mlecznik i tak też jest ładnie...

 

 No i paterka zdobyta w pokazywanej wcześniej starociarni ..... Bo przecież bym się rozpękła gdybym jej nie wzięła...


Niestety stwierdzam u siebie, że mimo najlepszych chęci jestem jednak lekko rozbiegana i nie mam cierpliwości do szukania w necie odpowiednich dodatków do moich koncepcji  i większość moich pomysłów wnętrzarskich pozostaje nieco niedopracowana i jakby czegoś brakowało... pracuję jednak nad sobą intensywnie:-) ...może kiedyś mi się poprawi... Najgorzej, że jak mnie się koncepcja wystroju odmienia, to od razu diametralnie i żeby wszystko tak całkiem dopracowane było to musiałabym wywalić wszystko do góry nogami...więc siłą rzeczy się nie da...
Bo stół teraz mi się nie komponuje, bo meble jakby nie w tym kolorze co należy....ekhhhh. Ale stół przykryję czymś ładnym i w kolorystyce - tylko znajdę gdzieś a najlepiej w SH i poszyję może jakieś cuda. A meble zostaną i już.... 
Zajrzałam do Was na chwilę i widziałam, że upały dały się wszystkim we znaki... mnie szczęśliwie spotkały nad wodą....Ale korzystajmy kobitki z dobrej pogody, bo trzeba pamiętać, że potem już nic tylko plucha i szaruga... 

Pozdrawiam letnio (w sensie pory roku a nie temperatury:-))) i do następnego przeczytania ....

wtorek, 16 lipca 2013

Skarby na wyciągnięcie ręki

Plażowanie było i się skończyło a ja już myślę jak znów urwać się z miasta..... Chciałabym Wam pokazać jak to na tej plaży było, ale najpierw niespodzianka.
Narzekałam, że w moim mieście ciekawych wnętrzarsko, galeryjnie i starociowo-rupieciowo miejsc brak... Nic bardziej błędnego - znalazłam miejsce gdzie jest wszystko, antyki, starocie od łyżeczki po szafy i komody przez porcelanę (też tę bardzo unikatową), srebra, lampy naftowe i fotele bujane..... 
Cuda, panie... cuda......

Ten biały stół z krzesłami to ja bym chętnie przygarnęła.....


 Wybaczcie mi że pozostałe zdjęcia są obrócone, ale zdjęcia robione telefonem, mimo że obróciłam je w edytorze, i tak wciagają się na bloga bokiem. Wiem... to strasznie "nieprofesjonalne" i pewnie dostaniecie małego skrętu karku ale koniecznie chcę Wam je wszystkie pokazać. 

 








Jak to człowiek się może zdziwić - a przejeżdżałam tamtędy co najmniej 2-3 razy w tygodniu. I nic... nic kompletnie nie przeczuwałam jakie tam skarby są.....
Pozdrawiam cieplutko, dziękuję że wciąż zaglądacie  i do następnego przeczytania - tym razem będzie o wodzie i wietrze....i kolorze różowym

piątek, 14 czerwca 2013

W sypialnym nastroju .....

Anioły moje starają się jak mogą..... i powolutku sypialnia zaczyna nabierać kształtów.... i przytulności

Przede wszystkie została przemalowana - z żółci i brązów na Dulux'a 'garść muszelek'  - czyli biel z różowym odcieniem, a na jednej ze ścian trudny do określenia kolor - 'aromatyczny kardamon'....beżowo- szary z lekką domieszką fioletu. Na początku nie byłam pewna czy dobrze zrobiłam tak rozjaśniając ten pokój, ale im dalej w las, im więcej realizuję zaplanowanych sobie elementów tego wnętrza, tym bardziej mi się podoba.... uffff...
Zawisł nowy żyrandol. Długo szukałam w sieci coś co mi przypasuje  i wreszcie znalazłam. Przecierany, postarzany z metalowymi kwiatkami ożywiającymi całość.

 
W kątku stanęła wiklinowa skrzynia, którą kiedyś, nie wiedzieć czemu, wymalowałam na wściekły fiolet - w sumie dobrze, bo teraz ma różowy podkolor. 

Teraz:
Czy ktoś ma pomysł jak wykorzystać to piękne gliniane wazonisko? Może przemalować? Choć boję sie trochę ...
Kiedyś:

U Grarzynki wypatrzyłam jakie piękne świeczniki zrobiła ze zwykłych słoików - ja też zapragnęłam podobnych - wzięłam i wymodziłam takie oto coś, co to u mnie w dobie piwonii na razie pełni rolę wazonu.


A do kompozycji  wykorzystałam sobie róże udziergane już dawno i szklane świeczniki, które wieczorkiem potrafią pięknie rozświetlić ten kątek.

Okryłam też wreszcie okna - a że są to okna dachowe to trudno zaszaleć - jednak własnoręcznie zrobione firanusie cieszą ogromnie. To właśnie te dziergadełka zajmowały mi ostatnio tak dużo czasu, ale teraz z dumą mogę się pochwalić.
Zrobienie zdjęcia pod światło to niezła sztuka.


Najchętniej wymieniłabym meble, bo ich ciemny kolor trochę nie idzie w parze z moim ostatnio odmienionym  gustem i nastrojem - ale tu nawet anioły nie pomogą i jedyne co mogę zrobić to wkomponować je w swoje plany.

A jak już o planach mowa - wszyscy już wiedzą marzy mi się patchworkowa narzuta, w bielach, różach, może ciut szarości, która dopełni całego wystroju sypialni. Na razie poszukuję odpowiednich tkanin.... Najgorzej, że rozmiar musi być maksi - jakieś 2,4 x 2,6 m. Zbieractwo jeszcze trochę czasu mi zajmie. Potem tylko przełamię strach przed takim dużym szyciem... i hop, siup uszyję coś...... co mam nadzieję będzie trochę przypominać patchworka ....

Jak wszystkie kobitki wiedzą doskonale - to z pewnością nie koniec anielskiej roboty w sypialni ......
Do zobaczyska i buziaki przesyłam ... Strasznie mi miło, że wciąż jesteście....

wtorek, 2 kwietnia 2013

Jajecznie i nie tylko

Święta minęły trochę jakby w kolędowej atmosferze...Fakt, było trochę dziwnie ze śniegiem sypiącym cały wielkanocny poniedziałek .... Najważniejsze, że wcześniej zdążyłam zrobić kilka pisanek, które wprowadziły trochę właściwej atmosfery.


  Pisanki były z różnych bajek, kilka zainspirowanych zostało reliefami Mamon.

Reszta bardziej w wersji angielskiej, choć czy ja wiem?....




Przed świętami, jak tradycja nakazuje, dokonałam też małych porządków w kuchennym świecie. Pomogły mi w tym etykiety znalezione  na blogu Paula czeka na wenę.



Nowe pojemniki na przyprawy zdobyte z IKEI dostały zupełnie inną twarz.

Nie mogłam się oprzeć aby nie sfotografować przygotowań do do wyjazdu ze święconką. Bez odśnieżenia zasp nie dałoby się w tym roku dotrzeć do kościoła...


 



I w tym wiosennym (!) klimacie pozdrawiam Was cieplutko. Pozostawiam Was zaklinając słońce, zieleń i kwiaty aby jak najszybciej przyszły, były i kwitły nam jak najdłużej.

czwartek, 21 marca 2013

Szopingowe zdobycze do pary z odrobiną historii

Inspiracja to potęga.... 
Banał. 
A ja powiedziałabym raczej: zazdrość to potęga. 

Wszystko zaczęło się od tego, że chciałam coś zmienić, w domu, sobie...Chciałam robić coś innego, własnego....Jakoś sam z siebie powstał blog...Ale to wędrówka po Waszych blogach, piękne wnętrza, klimaty, drobiazgi i ozdoby wszelakie inspirowały i inspirują mnie ogromnie. I szukałam, zbierałam, robiłam to i owo. Przybyło własnoręcznie zrobionych serwetek, obrazków, świeczników i ozdóbek bez szczególnego przeznaczenia. Trochę chaotycznie, zależy co mi  łapki wpadło i nadawało się do przeróbki i prób twórczych. 

Ale miało być o zazdrości ......do rzeczy więc. W niedzielę byliśmy u kuzynki mojego M. - kupili dom z lat 50-60-tych, zrobili remont  i ta tam - od niedzieli jestem chora. Chora z zazdrości. Więcej, szlag mnie trafia. Trafia mnie, że ja tak nie potrafię. Kuzynka od zawsze była znana, że potrafi, że wie co z czym i jak żeby było ciekawie, przytulnie... ale to wnętrze po prostu mnie zauroczyło. Biele i szarości, przestrzeń, wiklina  przeplata się ze szkłem, stare z nowoczesnym, no i idealnie wykorzystany rozkład domu  - podziały przestrzeni podkreślone różnicami poziomów, tu ścianka, tam schodek, korytarzyk, zaułek, pełno okien, światła. ... Mogę tak długo się zachwycać. Przytulny taras z pobielono-poszarzonymi drewnianymi słupami, maleńki ogród, cisza, ptaki. I to wszystko prawie w  centrum miasta.   
No więc napędzana zazdrością uznałam, że też chcę. Wiem - zazdrość, uczucie należące raczej do tych słabych, ale co poradzę, pognałam do galeryjek, kwiaciarni, szopingować na całego.... żeby mojego głoda zazdrościowego jakoś uciszyć. I to zaraz, natychmiast!

W moim mieście, przygniatanym recesją i bezrobociem  niestety szału z wyborem nie ma. Mało wędruję po sklepach - z przyczyn jak wyżej, dlatego nie mogę się pozbierać i wyjść z szoku ile sklepów, kafejek, firm obwiesiło się szyldami: sprzedam, wynajmę, zamknięte, wyprzedaż - likwidacja. Tylko w chińskich centrach handlowych i Biedronkach pełno ludzi. I znów serce mi się ścisnęło, bo moje miasto to była hanzeatycka duma, perełka Prus Wschodnich, kiedy mieszczanami w Elblągu byli głównie Niemcy (niewielu wie, że w Elblagu mieszkali dziadkowie i matka Angeli Merkel), trochę Żydów.. (dla zainteresowanych trochę historii i pięknych zdjęć tutaj).  Jak ich przegnano, od lat 50-tych miasto umiera. Bez korzeni  żyć się nie da.... a nikt nie ma pomysłu jak tę perełkę na nowo oprawić, żeby cieszyła i dawała ludziom dom.... odeszłam od tematu, (smark... smark....zawsze się wzruszam jak oglądam stare zdjęcia), ale już wracam czym prędzej, żeby Was na śmierć nie zanudzić, bo przecież jednak wygrzebałam coś wartego pokazania w mojej niezawodnej galerii na Starym Mieście ...

  Najbardziej dumna jestem z ceramicznych paterki i wazonu lub osłonki na doniczkę (w zależności o potrzeb i nastroju), które natychmiast znalazły miejsce na jadalnianym stole.




Idealnie wpasował się też biały kosz dla mojej zamii, której doniczka  wyrosła już ze zbyt małej osłonki. A przy okazji z kąta wygrzebałam lampion i ustawiłam w bardziej odpowiednim dla niego miejscu.


Głód ledwo, ledwo nakarmiony...  Jeszcze muszę odmalować na biało wiklinową skrzynię, bo nie wie nikt co mi kiedyś strzeliło, że wysmarowałam ją na "jagodowy ogród".

Kominek czeka na odnowienie...Kolor ścian w sypialni aż się prosi o zmianę.....(po cichu zdradzę, marzą mi się szarości i przygaszone wrzosy, i może trochę bladziuchnego różu).....

Chociaż, jak tylko pomyślę o bałaganie jaki przy tym powstanie..... to zdaje mi się, że temperatura ciała spada, obłęd w oku zanika - chyba zdrowieję! A nie, nie ....  nie ma powodu do niepokoju ....... to tylko chwilowa poprawa  :-)


Pozdrawiam Was ciepło w pierwszy dzień wiosny  i mam nadzieję, że niedługo aura dogoni kalendarz. Czego Wam i sobie życzę.

Dodano: godz. 15:16:  Korzystając z pierwszego dnia wiosny  i zmobilizowana przez wyczyny koleżanek blogerek, dokonałam zmiany wystroju bloga na bardziej radosny. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.