Nie zmienię jednak tytułu posta, bo moja radość wiąże się z rzeczą dla mnie bardzo ważną. Kiedyś udało mi się wyprosić od Babci mojej kochanej nożyce Dziadka-krawca galanterii męskiej. Pokazywałam je tu i są one dla mnie bardzo cenne. Co jednak powiecie o tym, że Babcia uznała że nie będzie już jej używać i oddała mi też dziadkową maszynę do szycia! Chyba z 60-letni Łucznik, wyjątkowo przystojny, prawie nie nadgryziony zębem czasu, coś jak Omar Szarif maszyn do szycia. Nie dziwota że się cieszę, powiem więcej, chyba się zakochałam...
Chodzi jak marzenie. Cichutki, nic się nie rwie, nic nie haczy. A Dziadek szył na niej płaszcze z podpinką (kto jeszcze wie, co to podpinka!), garnitury i spodnie. Cudo! I to wszystko dokładnie w czasie kiedy zdecydowałam, że kupuję sobie maszynę do szycia, bo chcę uszyć coś czasem, pomysły miałam a maszyny nie. Walczyłam z tym pomysłem długo, bo właściwie to wielkiej wprawy w szyciu nie mam, czasem coś uszyłam na maminej terkotce, a tu musiałabym się obsługi elektrycznej maszynki nauczyć, trochę się bałam, że zepsuję, że owerloki mnie przerosną, i co? Jak tu nie wierzyć w zrządzenia losu, przeznaczenie? Może to Dziadkowa dusza usłyszała moje marzenia?
Maszyna wbudowana jest w sporą szafkę, która wymaga jednak pewnego liftingu, podklejenia formiru, odnowienia, ale ma spory potencjał, na drzwiczkach od środka można przymocować igielniki (jeden ma - taki siermiężny z grubego filcu :-), albo inne pojemniki na niteczki, chowadełka na przybory, itp.
Złapałam od razu kawał szmatki dawno do tego celu przygotowany, bo dobrze wiedziałam co, ale nie było jak, i uszyłam poduszkę, a potem za ciosem zrobiłam na niej aplikację dekupażową, też już długo w głowie noszoną.
Zdjęcie jeszcze w warunkach roboczych - w centrum moja robota, a po lewej synuś lekcje odrabiał. Bardzo miłe są takie rodzinne posiadanki przy dużym stole.
Poduszka powędruje do mojej sypialni, która powstaje powolutku w głowie, i zbierają się przedmioty niezbędne i zbędne, a wszystkie będą na pewno bardzo ulubione.
Pozdrawiam wiosennie Wszystkich zaglądających, słonko świeci więc i energia lepsza, mimo, że wyższe temperatury jeszcze trochę każą na siebie poczekać. To nic, poczekam, ale jak tylko ziemia trochę odmarznie, to ho, ho...
Maszyna cud! Niedosyć, że jest to staroć z duszą i historią, to jeszcze działa!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa decoupage'u na poszewce, w jaki sposób został zrobiony?
Decoupage na tkaninie jest banalnie prosty - trzeba mieć tylko medium do tkaniny:-). Wycinasz wzorek, kładziesz na tkaninie, smarujesz z wierzchu dokładnie medium, czekasz 12 godzin i prasujesz przez ściereczkę lub papier do pieczenia. Efekt końcowy można delikatnie prać w 30st.
OdpowiedzUsuńBędą na pewno, obiecuję :-)
OdpowiedzUsuń