Firanka powieszona...
No i dramat - powiększa mi się kolekcja szydełek, niteczek, guzików i innych skarbów HA! Miałam więc pretekst aby plecione pudełeczko doczekało się nowej szaty
A jak już wzięłam szydełko do ręki to już machnęłam kilka podkładeczek niebieściutkich jak niebo .....
i kilka lawendowych jak ... .. lawenda......
Ale nie, nie dam się całkiem :-) dekupażowe "wytworki-potworki" wkrótce na ekranach...
Właściwie nawet wiem, co jest takiego co mnie tak wkręca w szydłowaniu..... ja po prostu nie mogę robić tylko jednej rzeczy na raz. W zamierzchłych czasach lat licealnych najlepsze wypracowania powstawały przy oglądaniu telewizji i gadaniu z Mamą jednocześnie. I doskonale wiedziałam o czym był film i o czym gadamy i polonista był zadziwiony moją elokwencją ....
Szydełko daje mi tą samą satysfakcję dobrze spędzonego czasu - bo przecież jak można spokojnie oglądać telewizor kiedy ręce wolne ?? No, nie da się, człowiek się frustruje i same zmartwienia ... A tak, odpoczynek jest pełny .... Nie opracowałam wprawdzie jeszcze metody na jednoczesne czytanie książek i szydłowanie.... ale to do czasu....
Decoupage niestety bardziej wymagający jest, trzeba się rozłożyć z farbami, lakierami, obrazkami... i jakoś wolę być wtedy sama...